Początek lutego to może nie najlepsza pora na zwiedzanie Warszawy, ale dla chcącego nic trudnego, a jeśli jest okazja to warto skorzystać. Tak więc zaopatrzona w ciepłą czapkę, szalik i rękawiczki wyruszyłam odwiedzić stolicę. Jak zwykle ostatnimi czasy skorzystałam z usług PolskiegoBusa. Jak dla mnie dobry komfort za rozsądną cenę.
Warszawa przywitała mnie niską temperaturą, wiatrem i korkami, które są chyba stałym elementem w piątkowe wieczory. Dobrze, że chociaż jedną linię metra mamy więc szybko udało mi się dostać do obranego celu.
Dla zainteresowanych weekendowymi pobytami w Warszawie podpowiem, że można kupić weekendowy bilet na komunikację miejską dla grupy do 5 osób na dowolną ilość przejazdów od godz. 19.00 w piątek do 8.00 w poniedziałek.
Pierwszy weekend lutego był jednocześnie ostatnim z dekoracjami świątecznymi na ulicach. Muszę przyznać, że w połączeniu z bielą śniegu robiły wrażenie i stwarzały niesamowity klimat.
Ciekawy pomysł to rozświecone prezenty i bombki porozrzucane po mieście oraz bajkowe postaci. Był też miś opowiadający bajki.
Tym razem nie miałam planów co chcę robić i co zobaczyć, natomiast miałam zachciankę na ciepłego pączka. W Warszawie znam dwa miejsca, w których można zjeść pączki wyrabiane domowym sposobem z naturalnych składników. Pierwsze miejsce to Cukiernia Pawłowicz na ul. Chmielnej 12, a drugie znajdująca się na ul. Górczewskiej Pracownia Cukiernicza Zagoździński. Po długim spacerze po Wilanowie i Łazienkach udałam się na Chmielną w celu realizacji zachcianki. Wybrałam pączka z migdałami i muszę przyznać, że był pyszny. Co tam, że tłuste, słodkie, niezdrowe i tuczące. Poprawione pysznym cappuccino w dobrym towarzystwie i czego chcieć więcej.