niedziela, czerwca 25, 2017

Berlin przelotem

 Urania–Weltzeituhr

Drogę powrotną z Dębek, podobnie jak i podróż do podzieliliśmy na dwie części. Jednak tym razem nocowaliśmy w Berlinie, a nie tak jak poprzednio w Szczecinie. Po części wynikało to z lepszego rozłożenia czasu a po części z tego, że zawiedliśmy się trochę na hotelu w Szczecinie. Hotel w Berlinie nie okazał się lepszy, ale była to w sumie świadoma decyzja, żeby wybrać hotel niższej klasy. Zgodnie z zasadą płacisz mnie, więc za dużo nie wymagaj. Ale pomijając to wszystko, najbardziej cieszyliśmy się, że ponownie chociaż na chwilę wpadniemy do Berlina, bo nie byliśmy już tam ze dwa lata jakoś. A z prywatnych względów mamy sentyment do tego miasta. Tym razem byliśmy tam pierwszy raz z Franiem.
Tak więc zostawiając walizki i auto w hotelu udaliśmy się kolejką do centrum. Niestety pogoda nie rozpieszczała tego dnia. Szaro, zimno i ponuro, chociaż to końcówka czerwca. Nie mieliśmy też wiele czasu bo było dość późno a Franio za malutki na nocne eskapady. Pojechaliśmy więc na Aleksanderplatz i poszwendaliśmy się po okolicy. Musieliśmy oczywiście zaliczyć Zegar czasu światowego Urania, bo to miejsce, od którego tak dużo się u nas zaczęło. Przeszliśmy też koło Czerwonego ratusza, Katedry i Alexa. Oczywiście zjedliśmy też Carrywurst i wróciliśmy do hotelu.

Mamy nadzieję, że kolejnym razem wpadniemy tam na dłużej i pogoda nam dopisze. Nie wiem czy to moje dziurawe szczęście czy co, ale przy pierwszym moim pobycie w Berlinie było zimno i padał deszcz ze śniegiem, przy drugim było stosunkowo ciepło ale też przelotnie padało, trzecim razem było przeraźliwie zimno a czwartym tak jak na załączonym obrazku. 😁

Berliner Dom

Rotes Rathaus

Fernsehturm

St. Marienkirche

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2016 Kobieta z walizką... , Blogger