niedziela, kwietnia 03, 2016

Małe podsumowanie


Naszło mnie dziś na porządki. Zaczęło się od szafy, która pęka już w szwach, ale przy okazji postanowiłam trochę uporządkować różne materiały i dokumenty, które zwożę z podróży i wyjazdów. Ulotki, foldery, bilety wstępu, bilety lotnicze, kolejowe, autokarowe i miejskie itp. Nazbierało się już tego trochę. Niestety już 22.30, a ja dalej w papierach. Chyba będą musiały poczekać do jutra na całkowite uporządkowanie. 
Ale przy okazji tego porządkowania pomyślałam, że warto podsumować moje dotychczasowe podróże, te małe i te duże. 

Pierwsze wycieczki to jeszcze czas dzieciństwa, kiedy w GS, gdzie pracowali moi rodzice, organizowane były wyjazdy po zakończonym roku szkolnym. Musiały być dla mnie ważne, bo pomimo wielu lat dalej pamiętam wiele szczegółów. Byliśmy m.in. w Warszawie, Kazimierzu Dolnym, Zamościu. Na początku uczestniczyłam w nich tylko z tatą, później jeździł też młodszy brat. Pozostałe rodzeństwo się już nie załapało.
Najbardziej pamiętam jeden wyjazd, miałam może z 5 lat. Mama ubrała mnie w śliczną sukienkę z falbankami. Już wtedy bardzo lubiłam czereśnie. Tata chcąc sprawić mi przyjemność kupił mi całą papierową torebkę (tak wtedy nie było jeszcze plastikowych woreczków) smakowitych ciemnych czereśni. Na efekty długo nie trzeba było czekać. Na mojej ślicznej jasnoniebieskiej sukience pojawiło się dużo owocowych plam. Powiem tylko tyle na zakończenie tej histori, że mama nie była zadowolona widząc mój strój po powrocie.
W późniejszych latach podróżowaliśmy całą rodziną, naszą niezawodną zieloną Dacią 1310. Czworo dzieci plus rodzice w pięcioosobowym samochodzie, czasem z przyczepką, bez fotelików oczywiście. Na szczęście jeden z braci obowiązkowo stał między siedzeniami, żeby wszystko widzieć na drodze, więc nie było bardzo ciasno. Pamiętam, że drugi brat zawsze miał problemy z czytaniem nazw miejscowości i śmiesznie je przekręcał. Dziwne bo w przeciwieństwie do pozostąłych dziś nie potrzebuje okularów. Miło wspominam wspólne wyjazdy na Śląsk, Mazury i do Okuninki. 
Wraz ze rozpoczęciem szkoły średniej skończyły się wyjazdy rodzinne. Po pierwsze to człowiek w tym wieku wybiera raczej towarzystko róweśników, a po drugie na świecie pojawiło się moje najmłodsze rodzeństwo, które wprowadziło rewolucję w nasze życie. To czas pielgrzymowania do Częstochowy i wycieczek szkolnych. Chyba najbardziej zapadł mi w pamięci wyjazd do Lichenia przed maturą, w trakcie którego zwiedziliśmy także wiele ciekawych miejsc w Wielkopolsce. 
Studia to czas ćwiczeń terenowych, a dzięki temu wielu wyjazdów. To także pierwszy wyjazd za granicę. Dzięki wysokiej średniej załapałam się do grupy odbywającej ćwiczenia terenowe na Morawach w Czechach. 
Jednak dopiero po zakończeniu studiów, znalezieniu pracy i zarobieniu pierwszych pieniędzy rozpoczęła się moja prawdziwa przygoda z podróżowaniem. Pierwsze lata pracy na uczelni to niezapomniane wyjazdy do Chorwacji i na Słowację. Zorganizowane od podstaw samodzielnie. Potem wiele innych wypadów ze znajomymi, organizowanych prawie zawsze na własną rękę. 
Ostatnie lata to praktycznie życie od wyjazdu do wyjazdu, a przerwy między nimi wypełnione obowiązkami zawodowymi. Ale o tym nie będę się tu rozpisywać, bo ten okres obejmuje już blog.

A tak na podsumowanie trochę statystyki:
  • pierwsza wycieczka - z tatą, chyba do Warszawy,
  • pierwszy wyjazd zagraniczny - Czechy w ramach ćwiczeń terenowych,
  • pierwszy lot samolotem - z chrzestną do Hiszpanii,
  • pierwszy wyjazd z biurem podróży - dwa tygodznie w Hiszpanii z Triadą,
  • wykorzystywane środki transportu - autokar, samolot, bus, pociąg, rower, nogi, statek, balon,
  • odwiedzone kraje: Hiszpania, Słowacja, Czechy, Francja, Niemcy, Turcja, Węgry, Chorwacja, Austria,
  • liczba lotów - 42 (03.04.2016),
  • towarzysze podróży: znajomi, rodzina, studenci, przyjaciele, mąż, czasem sama z sobą,
  • czego nigdy nie zapominam zabrać w podróż - mapy i aparatu,
  • żelazne zasady: 1 - jadąc do nowego miejsca zawsze zaopatruję się w mapę, 2 - jeśli za daną kwotę mogę odbyć jeden bardziej ekskluzywny wyjazd albo dwa tańsze, wybieram drugą opcję.

Mam nadzieję, że w najbliższym czasie nic się nie zmieni i dalej będę kobietą podróżującą.
Więc do zobaczenia na szlaku albo trasie.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2016 Kobieta z walizką... , Blogger